Przed tym najgorszym


Przed tym najgorszym


W pierwszej części (Te złego początki) opisałem swoje zetknięcie z prawdopodobieństwem potencjalnego nowotworu, które odbyło się kilkanaście lat temu. Wtedy nic takiego strasznego się nie wydarzyło, a wręcz przeciwnie nabrałem przekonania, że problem mnie nie dotyczy. Myliłem się i to bardzo.


Co jest najbardziej podstępnym w raku jelita grubego i nie tylko? Rozwija się on praktycznie bezobjawowo. Żadnego bólu i to najgorsze. Jak jest ból, człowiek szuka pomocy, jak go nie ma wszystko się ignoruje a jak zobaczy się coś niepokojącego to szuka się wszelkiego rodzaju wyjaśnień, ale nie dopuszcza się do swojej świadomości tego, że to może być coś bardzo złego. Znam tylko jeden przypadek, kiedy pacjent poczuł straszny ból gdy wyrósł mu polip. To był szczęściarz, notabene mój krewny. Momentalnie zrobiono mu kolonoskopię i wycięto polipa. Teraz już wie czego może spodziewać się po swoim organizmie i do rozwoju nowotworu, przynajmniej tego, nie dopuści. Ja też nie powinienem narzekać, bo mogło być gorzej. Dlaczego?

Dlatego, że chociaż bólu nie czułem to jednak pewne objawy miałem, co dla wielu innych przypadków danym nie jest. Rak jelita grubego daje pewne szanse niektórym na w miarę wczesne wykrycie. Jest to nowotwór rozwijający się w postaci guza, którego jednym z patologicznych uwarunkowań jest wzmożona angiogeneza, czyli szybki rozwój naczyń krwionośnych. Komórki nowotworowe wydzielają wiele czynników, które forsują rozwój tych naczyń, włączając je w krwioobieg w postaci jeszcze niedojrzałej. Takie nie w pełni wykształcone naczynia najoględniej mówiąc nie są szczelne i gdy zaczyna płynąc w nich krew przeciekają. Krew wydostaje się na zewnątrz a w omawianym przypadku bezpośrednio do jelita. Jeśli guz rozwija się w końcowej części jelita to można zobaczyć “żywą” czerwoną krew, co powinno dać do myślenia. Gorzej jest gdy rak pojawi się daleko od końca. W takim przypadku, krew będzie miała czas na zakrzepnięcie i objawem może być tylko ciemniejszy stolec, co może ujść uwadze. Jak było u mnie? Ja zobaczyłem coś czerwonego. Na początku nie przykładałem do tego zbyt wielkiej wagi. Coś zjadłem i tyle. Potem gdy powtarzało się to i powtarzało, zacząłem szukać wytłumaczenia, że pewnie jadłem buraki lub barszcz czerwony i to dlatego. Barwnik z buraków nie ulega strawieniu (metabolizmowi) i zabarwia stolec na czerwono. Nawet nerki potrafią nie do końca go wyfiltrować i można zobaczyć lekko czerwonawy mocz. Tak to sobie w duchu tłumaczyłem przez blisko rok, a może i dłużej. Jaki ja byłem głupi.

Pracując nad badaniem mechanizmów rozwoju nowotworu byłem jednym z najbardziej uświadomionych ludzi w tym temacie. Ale cóż, co innego teoria a co innego praktyka i to jeszcze gdy personalnie dotyka nas. Jakbym przebadał się w momencie pierwszych obserwacji byłbym uniknął wielu traumatycznych przeżyć. W końcu zauważyłem, że buraków nie jadam a objawy się nasilają. Zacząłem podejrzewać, że chyba coś jest nie tak. Skonsultowałem się z kolega z pracy, który oczywiście radził jak najszybciej zrobić kolonoskopię a jednocześnie pocieszał mnie, że to na pewno nic istotnego. Może jakieś owrzodzenie, może hemoroidy? Przyjmowałem jego słowa za dobrą monetę, ale zacząłem już patrzeć na to racjonalnie. Zacząłem mieć coraz większe obawy i w końcu postanowiłem podzielić się wątpliwościami z osobą mi najbliższa, czyli żona. Ona się nie zastanawiała i natychmiast kazała robić mi rezerwację wizyty u lekarza pierwszego kontaktu. Teraz z perspektywy czasu nie wiem jak wyrazić wdzięczność żonie, że tak podeszła do problemu, że nie zignorowała tego, bo ja sie wahałem. Każde jej wahanie mogło wpłynąć negatywnie na moją decyzję i odwlec terapię do stanu bardziej zaawansowanego nowotworu. Zdecydowałem się, poszedłem. Mój lekarz też się nie zastanawiał i wysłał mnie do specjalisty, gastrologa. Na moje pytania o przypuszczenia odnośnie tego co mi może być dostawałem te same zdawkowe odpowiedzi, że to wykaże kolonoskopia. Sprawa ruszyła więc z miejsca a ja poczułem ulgę. Prawdę powiedziawszy ciągle nie brałem pod uwagę tego, że mogę mieć coś złośliwego w organizmie i kolonoskopię uważałem za czystą formalność. Prawie byłem pewien, że usłyszę to samo co przed kilkunastoma laty, czyli jelito jest czyste. Nie poszedłem na to badanie do szpitala klinicznego uniwersytetu w którym pracuje, tylko do lokalnego na przedmieściu, bliżej domu. Po wstępnej rozmowie z gastrologiem uzgodniliśmy datę badania kolonoskopią, ale wcześniej o kilka dni, tomografię komputerową (CT scan) aby mieć pełny obraz jamy brzusznej.
Jak wyglądał ten najtragiczniejszy jak dotąd dzień w moim życiu, opiszę już następnym razem.

Autor: Białkowski
Link do źródła tekstu: bialkowski-seaman.salon24.pl

Brak komentarzy: