Prawie każdy z nas ma tego wirusa (cz. 2)

Prawie każdy z nas ma tego wirusa (cz. 2)

Poprzednią część skończyłem na wycofaniu z rynku bardzo dobrego leku na MS przez Biogen. Decyzja została podjęta na podstawie wykrycia u dwóch pacjentów poddanych próbom klinicznym śmiertelnej choroby o skrótowej nazwie PML (ang. progressive multifocal leukoencephalopathy). Jest to podobnie jak MS choroba degeneracyjna mózgu, jednak jej sprawcą jest ktoś inny niż komórki odpornościowe pacjenta. Sprawca jest zewnętrznym intruzem, chociaż na stałe zadomowionym w organizmie człowieka.




Czym objawia się PML? Przede wszystkim, komórki mózgowe ulegają szybkiej degeneracji, co pociąga za sobą typowe problemy neurologiczne, jak utrata koordynacji ruchowej, osłabienie, utrata wzroku, czy też problemy z mową. W końcowej fazie, człowiek staje się jarzyną. Komórki mózgowe atakowane sa przez wirusa o którym wspomniałem, a który od nazwiska odkrywcy nazywa się JCV (John Cunningham virus). Prognozy na przeżycie dla pacjentów z PML są bardzo nikłe. Zwykle 80% pacjentów umiera w mniej niż pół roku. Chorobę więc można uznać za bardzo groźną i śmiertelną.

Czym jest JCV? Jak zerkniemy do naukowych publikacji to zalicza się go do tzw. grupy ludzkich polyomawirusow, do których należą cztery inne dotąd odkryte mikroby jak BK virus, KI virus, WU virus oraz Merkel cell polyomavirus (ten ma ciekawą nazwę). Są to jedne z najbardziej prymitywnych wirusów, jednak złotego środka na ich zwalczenie ciągle jest brak. W tym miejscu, należy się wyjaśnienie tytułu tej notki. JCV jest obecny w organizmach ok. 80% ludzkiej populacji na świecie. Tak, prawie każdy z nas jest zarażony tym wirusem. Zainfekowanie następuje we wczesnym dzieciństwie i co ciekawe więcej nosicieli jest w obszarach mocno zurbanizowanych. Droga zarażenia nie jest znana ale przypuszcza się, że może to być woda lub powietrze. Na pewno nie jest on przenoszony poprzez kontakty seksualne jak HIV. Mocno kontrowersyjne jest też miejsce, które obiera sobie on na rezydencję. Na pewno jest on rozpoznawany przez układ immunologiczny, gdyż w krwi bardzo łatwo jest znaleźć przeciwciała przeciwko niemu. Niektóre badania wykazały obecność wirusa w moczu, więc jedna z hipotez mówi, że może on "przyczajać" się w nerkach. Tak, "przyczajać" się jest to dobre słowo, gdyż u większości ludzi jest on nieaktywny, tzn. nie atakuje mózgu i nie powoduje PML. Wzrost jego aktywności zauważono u ludzi, którzy mają obniżoną odporność immunologiczną. Np. 7-10% zarażonych HIV zapada na PML, ponadto przypadki tej choroby zdarzają się też u ludzi z przeszczepami, biorącymi leki obniżające odporność celem zmniejszenia ryzyka odrzutu. Konkludując, u zdrowego człowieka JCV jest trzymany na uwięzi przez układ odpornościowy.

Obniżenie odporności i „uśpienie“ komórek immunologicznych jest też podstawą terapii chorób autoimmunologicznych a więc i MS. Tego też wystraszył się Biogen. W badaniach klinicznych na ponad 2000 pacjentów dwoje zapadło na PML po 18 miesięcznym podawaniu leku. Jest to więc stosunek 1:1000, dość mały, jednak zastosowanie medykamentu na szeroką skalę mogłoby zwiększyć tę liczbę znacząco. Rozmawiałem z ludźmi z Biogenu na różnych konferencjach po zawieszeniu produkcji i mówili mi oni o ogromnej liczbie próśb od różnych organizacji skupiających chorych na MS, jak również od osób indywidualnych. Chorzy prosili, pisali petycje o ponowne wprowadzenie leku na rynek, bo ryzyko PML jest naprawdę małe. Biogen uległ i po półtorarocznej przerwie czyli latem 2006 roku lek pojawił się ponownie w terapii. Od tego czasu minęło prawie cztery lata i na styczeń 2010 zanotowano 31 nowych przypadków PML u chorych biorących Tysabri. Po analizie liczby wszystkich leczonych stosunek 1:1000 został zachowany. Jednak tą analizę przeprowadzono w oparciu o dwuletnie obserwacje, więc po dłuższym okresie stosowania, proporcja ta może ulec zachwianiu in minus.

Biznesowo, Biogen wychodzi na swoje. FDA zobowiązał firmę do informowania pacjentów o tym efekcie ubocznym i chory bierze lek na własne ryzyko. Procesy sądowe nie grożą więc Biogenowi z tej strony. Czy firma jest w porządku w aspekcie ogólnoludzkim? Chyba tak. Daje nadzieję. Na pewno nie można przypisać jej nieuczciwości. Inne firmy działają mniej uczciwie (przykład: Avastin). Jedyna rzecz jaką powinien zrobić teraz Biogen to wyłożyć część zysku na rozwój badań nad opanowaniem wirusa JCV. Finansowanie tych badań przez fundusze federalne jest dość słabe, bo choroba jest dość marginalna w społeczeństwie. Chyba, że problemem tego wirusa zainteresuje się „przemysł“ militarny. Jest to gotowa broń biologiczna, potrzebna tylko nad nią kontrola. 80% stanu osobowego wroga można wyeliminować w pół roku. Nie chce mi się myśleć o tym, gdyby taką kontrolę osiągnęli terroryści, ale w tym momencie to jest science fiction.

Kończąc nasuwają mi się pewne konkluzje. Nauka idzie do przodu, poznajemy coraz więcej tajemnic naszego ciała, ale czy zwiększamy swoje bezpieczeństwo? Do tej pory myśleliśmy, że jak żyjemy „po Bożemu“ to żadne świństwa typu AIDS nam nie grożą. Rzeczywistość okazuje się bardziej okrutna. Mamy w sobie tykające bomby, które mogą odpalić się w każdej chwili. Myślę, że wszystkie państwa powinny zadbać o to aby dać saperom-lekarzom narzędzia do rozbrajania tych bomb. Kto wie co przyniosą następne lata badań nad organizmem ludzkim? Kto wie ile takich czynników mogących kontrolować populacje ludzką włożył w nas Bóg? Może on to odpalić w każdej chwili aby zniszczyć ludzkość. Może na tym będzie polegała Apokalipsa, a nie na trzęsieniach ziemi. Jedno jest pewne w przyrodzie nie ma nic za darmo. Przykład Tysabri pokazał, że lecząc jedną rzecz możemy uaktywnić coś innego. Czy na tym ma polegać równowaga biologiczna?

Autor: Bialkowski 
Link do źródła tekstu: bialkowski-seaman.salon24.pl

Brak komentarzy: